sobota, 4 maja 2013

OWADZI KASPAR HAUSER




Państwo, którzy sprzedali mi stary poniemiecki dom na wsi, przyjechali wielką
ciężarówką zabrać swoje pozostałe rzeczy.
Po ich wizycie, ze zdumieniem odkryłem w pomieszczeniach gospodarczych właz
do piwnicy, w której zapewne od kilkudziesięciu lat nikt nie
przebywał. Wziąłem latarkę, drabinę i wszedłem do obszernego
zupełnie pustego czarnego pomieszczenia. Na glebie, w snopie latarki coś
przykuło moją uwagę, gigantycznej wielkości owad - jelonek.
Był tak wielki, że gabarytami przypominał cykadę z Wysp Cykladzkich.

Boże mój, pomyślałem, to historia jak z Kaspara Hausera..
Sam, samiuteńki, w strasznych ciemnościach uwięziony!
Znalazłem mały kawałek tekturki i pomogłem mu na nią wejść.
Ruszył ochoczo. Następnie delikatnie, bardzo ostrożnie,
z cudownym tym skarbem, po drabinie do góry.
Wiedziałem, że dzienne jasne światło dnia mogło by go zranić, więc
usadowiłem go w zacienionym kąciku starego warsztatu. Przez szpary
docierała wystarczająca ilość światła, aby delikatnie zasilać go życiem.
Otuliłem go Światłem Miłości i pożegnałem do następnego dnia.
Jutro, zrobię z nim najpiękniejszą sesję zdjęciową, pomyślałem.

Rano po nakarmieniu wszystkich zwierzątek, z nieukrywaną emocją,
wziąłem aparat i.. śladu już po jelonku nie było..

ODZYSKAŁ WOLNOŚĆ, OWADZI KASPAR HAUSER.


piątek, 3 maja 2013

MAJOR






Tą niezwykłą historię usłyszałem od Wacka Wieleby, wieloletniego pracownika
firmy Gregor, znajomego mojej nieżyjącej już kochanej ciotki Melanii.

Duża hala stołówkowa, żołnierze, obiad. Wszyscy ostentacyjnie nie jedzą zupy,
w której ktoś wypatrzył pluskwy.
Pojawia się młody major, który stara się zrozumieć sytuację. Podchodzi do wielkiej kadzi z zupą,
a tam pluskiew więcej niż ziela angielskiego i liści laurowych. Major nie wiele się namyślając sięgnął po chochlę, zgarnął z wierzchu pływającą instektową rzęsę i nałożył ją sobie do głębokiego talerza. Po czym zasiadł przy najbliższym stoliku i zaczął jeść.

Zapanowała martwa cisza na sali, która splotła się w warkocz  z wielkim zdziwieniem.

Major zjadł, wstał i przemówił:

- Słuchajcie sukinkoty…
Nie jest groźny robak w zupie, groźny jest robak, który was od środka toczy..
Pytacie jaki?.. Wasz wynędzniały, słaby jak słoma charakter..

Gdziekolwiek by  Pan nie był Panie majorze, szacunek trzymam dla Pana w pudełeczku
wyścielonym zielonym aksamitem. 

*********