Tą niezwykłą historię usłyszałem od Wacka Wieleby, wieloletniego pracownika
firmy Gregor, znajomego mojej nieżyjącej już kochanej ciotki Melanii.
Duża hala stołówkowa, żołnierze, obiad. Wszyscy ostentacyjnie nie jedzą zupy,
w której ktoś wypatrzył pluskwy.
Pojawia się młody major, który stara się zrozumieć sytuację. Podchodzi do wielkiej kadzi z zupą,
a tam pluskiew więcej niż ziela angielskiego i liści laurowych. Major nie wiele się namyślając sięgnął po chochlę, zgarnął z wierzchu pływającą instektową rzęsę i nałożył ją sobie do głębokiego talerza. Po czym zasiadł przy najbliższym stoliku i zaczął jeść.
Zapanowała martwa cisza na sali, która splotła się w warkocz z wielkim zdziwieniem.
Major zjadł, wstał i przemówił:
- Słuchajcie sukinkoty…
Nie jest groźny robak w zupie, groźny jest robak, który was od środka toczy..
Pytacie jaki?.. Wasz wynędzniały, słaby jak słoma charakter..
Gdziekolwiek by Pan nie był Panie majorze, szacunek trzymam dla Pana w pudełeczku
wyścielonym zielonym aksamitem.
- Słuchajcie sukinkoty…
Nie jest groźny robak w zupie, groźny jest robak, który was od środka toczy..
Pytacie jaki?.. Wasz wynędzniały, słaby jak słoma charakter..
Gdziekolwiek by Pan nie był Panie majorze, szacunek trzymam dla Pana w pudełeczku
wyścielonym zielonym aksamitem.
*********
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz