środa, 8 maja 2013

MAJSTER Z ASZTAWAKRA GITY


                     Władek przy frezarce lub tokarce, pod czujnym okiem majstra..
                     Jeszcze jako młody chłopak.

Mam przyjaciela Władka, który jest emerytowanym rzemieślnikiem odlewnikiem,
specjalistą od mosiądzu. Dzieła jego rąk zdobią miasto Sopot w wielu miejscach.
Za młodych lat Władeczek uczęszczał na warsztaty, ucząc się fachu u różnych
wysokiej klasy majstrów  pamiętających jeszcze czasy przedwojenne.

Szczególnie jeden mocno utkwił Władziowi w pamięci. Był to już starszy,
niskiego wzrostu pan, który miał krótszą nogę i przez to kulał. Ta przypadłość fizyczna
była powodem wielu drwin jakie doznawał od kolegów Władka. Szczególnie jeden
dawał się majstrowi mocno we znaki. Któregoś dnia na zajęciach głośno się mówiło
o urodzinach matki chłopca od drwin.

Stary majster prowadził w tym dniu zajęcia z kowalstwa, jego ukochanej dziedziny. Chłopaki się przypatrywali, a majster udzielał lekcji. Wziął pręt zbrojeniowy, położył go pod prasę i lekko spłaszczył. Po czym obrócił pręt o 90 st. i ponownie spłaszczył. Następnie podszedł do gilotyny do stali i niezwykle precyzyjnymi, mistrzowskimi cięciami, ponacinał końcówki. Teraz przeniósł pręt na wielkie warsztatowe imadło, a następnie kowadło i po niewielu chwilach, na oczach zadziwionych chłopaków, wyczarował przepiękną różę.

Podszedł z nią do ucznia, który wcześniej z niego drwił i powiedział - weź tę różę i ofiaruj
swojej mamie, dziś są jej urodziny. Powiedz mamie, że wykonałeś ją razem z majstrem
na szkolnych warsztatach..
Z chwilą kiedy usłyszałem tą opowieść od Władeczka, byłem równie zadziwiony
jak chłopaki na owej pamiętnej lekcji. Zapadła mi ona głęboko w sercu.

Pomyślałem, że osoba majstra była mi skądś dobrze znana, nie pamiętałem jednak, czy była to Asztawakra Gita, czy Bhagawad Gita.

*********

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz